Wielogodzinne treningi, miesiące przygotowań i w połowie czerwca miało być trzydniowe triathlonowe wyzwanie. Nie będzie. Nie w tym roku. Za to Diablak, czyli Wojtek, sam sobie postawił wyzwanie za wyzwanie. Chce pokonać trasę jednego z najtrudniejszych zawodów triathlonowych w Polsce w czasie poniżej 13 godzin i tym samym poprawić swój wynik z 2018 roku oraz zwrócić uwagę na rolę pasji w życiu i docenić innych, którzy ją mają.
Zuza: Nie pierwszy raz decydujesz się na start, który pomaga innym.
Wojtek: Tak. W 2017 roku zorganizowałem Triathlon Rebelianta z metą w mojej rodzinnej miejscowości – Ząbkowice Śląskie. Całe wpisowe szło na rzecz Stowarzyszenia Sezam z Gliwic, opiekującego się osobami chorymi na stwardnienie rozsiane. Te zawody spełniły jeszcze jedną rolę. Pokazały wielu uczestnikom, debiutantom jedną z moich ulubionych dyscyplin sportu – triathlon, a niektórych nawet na dobre zaraziło pasją do sportu. Czy można życzyć sobie lepszego efektu imprezy?

W tym samym roku wystartowałem także w zawodach Ironman Zurich dla Józefa – chłopca chorego na mukowiscydozę. Firmy i osoby prywatne wpłacały fundusze na rzecz Józefa wykupując tym samym na moim rowerze, na stroju i na polskiej fladze „miejsce reklamowe”.

Zuza: Tym razem nie będzie chodziło o organizację imprezy czy wykupienie powierzchni reklamowej. Tym razem chodzi o….?
Wojtek: Tym razem chodzi o to, że chcę zwrócić uwagę na SIŁĘ PASJI. Wiesz jaka ona jest dla mnie, dla nas ważna, a także jak trudno rozwijać pasję bez wsparcia.
Diablak rozgrywany jest w Żywcu i jego okolicach, dlatego wybrałem lokalny projekt stypendialny – Żywiec z pasją. Projekt Żywieckiej Fundacji Rozwoju przekonał mnie do siebie. Raz do roku wybiera stypendystów – mieszkańców Żywiecczyzny, ludzi ambitnych, pełnych pasji i determinacji. Wśród nich są sportowcy, malarze, aktorzy, fotograficy…
Zuza: Na czym dokładnie będzie polegał #challengeZAchallenge?
Wojtek: Jeśli pokonam trasę Diablaka powyżej 13 godzin, to zasilę tegoroczne stypendium kwotą 1000 złotych, a jeśli poprawię swój wynik i przekroczę metę po niecałych 780 minutach, to powyższą kwotę wpłaci na projekt Organizator zawodów. Oczywiście każdy kto czyta tę informację może dobrowolnie wesprzeć projekt bez względu na mój wynik.

Zuza: Diablak to rzeczywiście nie przelewki. Ukończyłam tylko Żywiec Extreme Triathlon i zdaję sobie sprawę, że obcięcie 10 minut z wyniku na trasie Diablaka będzie prawdziwym wyzwaniem. Jak będziesz chciał tego dokonać skoro podczas ubiegłorocznego startu „wszystko zagrało”?
Wojtek: Przybiegając minimum 10 minut wcześniej niż w zeszłym roku (śmiech). Poza tym, że znam trasę, że znam swoje możliwości i słabości, wydaje mi się także, że treningi i starty swimrunowe wzmocniły moje dwie ulubione dyscypliny – pływanie i bieganie.
Zuza: No dobra, ale na rowerze to nie jeździsz chyba aż tyle co w zeszłym roku?
Wojtek: A skąd wiesz? (śmiech) No… mniej… ale rowerowa trasa Diablaka jest bardzo górzysta i siła wytrenowana podczas biegania ma szansę zrekompensować braki wyjeżdżenia. Poza tym do tego startu są jeszcze dwa miesiące i w między czasie start w 1/2 Ironmana w Czarnogórze. On powinien mi pokazać nad czym będę musiał się skoncentrować przez ostatni miesiąc przed #challengeZAchallenge. Oczywiście liczę na wsparcie moich dwóch trenerów Artura Kurka i Agaty Litwin, którzy w tym roku przygotowują mnie do startów. Tak czy inaczej łatwo nie będzie.
Zuza: Czyli teraz prosimy trzymać kciuki za Czarnogórę…
Wojtek: Trzymać kciuki za Czarnogórę, przygotowania do #challengeZAchallenge i… za realizację marzeń.